niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział Pierwszy

Co się stało z ludźmi, których uszczęśliwiał dotyk ukochanej osoby?


- Witajcie dzieciaki. Zostałem zaproszony przez waszą szkołę na lekcje aby opowiedzieć Wam trochę o muzyce. - Powiedział chłopak z burzą loków na głowie i chwycił białą kredę.
 Znam go. To ten cały Harry z tego zespołu. Tylko na co on tutaj?
 Ale może się przedstawię. Jestem Rose i chodzę do pierwszej klasy gimnazjum. Przynajmniej jeszcze przez tydzień. Właśnie siedzę w ostatniej ławce przy oknie i zastanawiam się co ja tutaj robię. Nie pasuję do tego towarzystwa. Wszyscy mi to mówią. Jestem dla nich za dojrzała. Oni nie potrafią dostrzec wielu rzeczy, rzucają słowa na wiatr. Najbardziej wkurza mnie to, jak dziewczyny z mojego rocznika mówią ,,że kogoś kochają". Nie znają drugiej osoby, widziały ją parę razy, nie zamieniły z nią ani jednego słowa, ale jest święcie przekonana, że go kocha. W takiej chwili mam ochotę przywalić takiej osobie słownikiem z definicją tego słowa w twarz. Aby śmiało powiedzieć, że kogoś się kocha trzeba wiele czasu. Trzeba zaangażowania, namiętności i wiele innych czynników. Chociaż, co ja mogę wiedzieć o miłości? Każdy odbiera to piękne uczucie inaczej.
 Chłopak narysował wielką gitarę i zaczął tłumaczyć elementy instrumentu. Mnie to jakoś nie zaciekawiło, więc wpatrywałam się tępym wzrokiem w widok za szybą. Na przeciwko mnie, była klasa mojej starszej siostry. Mamy połączone szkoły, co jest bardzo praktyczne.
- Panno Dewin. Proszę zaprowadzić Pana Styles'a do magazynu. - Z przemyśleń wyrwał mnie głos tej starej jędzy, zwanej potocznie nauczycielką.
 Posłusznie wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi. Już chciałam nacisnąć klamkę, kiedy zdałam sobie sprawę, że Harry dalej stoi jak kołek.
- Choć za mną. - Rzuciłam w jego kierunku i wyszłam na korytarz.
 Po chwili szatyn dołączył do mnie i dotrzymywał mi kroku. Szliśmy w ciszy. Nie mam o czym z nim rozmawiać. On zapewne też nie ma ochotę na konwersacje ze smarkulą.
- Ile masz lat? - Usłyszałam niski, męski głos.
 Popatrzyłam zdezorientowanym wzrokiem na mojego towarzysza. A może się mylę?
- Czternaście, jak wszyscy w mojej klasie. - Odpowiedziałam.
- Nie wyglądasz. - Mruknął, na co zmierzyłam go wzrokiem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
 Szatyn spuścił wzrok na swoje białe, krótkie converse i przygryzł bok policzka.
- Jesteś wysoka i ładna. - Szepnął.
 Choć nie widziałam całej jego twarzy, to mogłabym przysiąc, że walnął tak zwanego potocznie facepalm'a. Zaśmiałam się pod nosem na jego słowa i pokazałam gestem ręki, że jesteśmy na miejscu. Chłopak wszedł do środka i wyprowadził wielki telewizor na stoliku z kółkami. Zamknęłam pomieszczenie i ruszyliśmy w drogę powrotną. Znów towarzyszyła nam cisza. Lubie ją. Można wtedy pomyśleć, skupić się. Choć niekiedy, jest głośniejsza niż nie jedyny hałas.
- Tak właściwie to jestem Harry. - Rzekł przed wejściem do klasy.
- Wiem. - Posłałam mu delikatny uśmiech i weszłam do pomieszczenia.
 Grzecznie zajęłam swoje miejsce i znów odwróciłam wzrok w stronę okna. Nie chciałam mówić mu mojego imienia. Nie potrzebne mu, a zresztą i tak pewnie zaraz zapomni.
 Reszta lekcji minęła na oglądaniu jakiegoś filmu. Kiedy zadzwonił dzwonek, jak burza wyszłam z tego roju idiotów. Nie dość, że jest piątek, to jeszcze ostatnia godzina w szkole właśnie minęła. Wy też zapewne w takim momencie wybiegacie z klasy.
 Powolnym krokiem zaszłam na dziedziniec i usiadłam na ławce, koło wielkiej fontanny. Po pięciu minutach dołączyła do mnie podekscytowana jak nigdy Patty.
- Coś ty taka szczęśliwa? - Mruknęłam udając, że mnie to interesuję.
- Niall Horan był na mojej lekcji! - Prawie krzyknęła, na co skarciłam ją wzrokiem.
 Szybko rozejrzałam się na około, aby zbadać sytuacje. Parę uczniów patrzyło się na nas jak na wariatki. Nienawidzę być w centrum uwagi.
- I co z tego? U mnie był ten cały Harry. - Powiedziałam i wstałam z siedziska.
- Ale on mnie follownął na twitterze! Rozumiesz?! Wybłagałam go o to! - Czemu ta dziewczyna krzyczy?
 Przecież to tylko członek zespołu. Ja rozumiem, jakby Taylor Swift ją follownęła to ok, ale on? Nic specjalnego.
- I co w związku z tym? - Pociągnęłam ją za rękę i ruszyłam w kierunku domu, uprzednio poprawiając torbę na ramieniu.
- Ty nic nie rozumiesz. - Pokręciła głową z dezaprobatą na co cicho prychnęłam. - Teraz mogę mu spamować w prywatnych wiadomościach, żeby się ze mną umówił!
- A czemu nie zapytałaś się go o to osobiście? - Zapytałam kpiącym głosem.
- Nie no, co ty! Nie chcę wyjść na natrętną. - Powiedziała z przejęciem.
 Czasem mam wrażenie, że to ja odziedziczyłam rozum rodzinny a ona głupotę. Teraz mam potwierdzenie tej hipotezy.
- A żebyś się nie zdziwiła. - Zamruczałam pod nosem z przekąsem.
~*~
 Otworzyłam wielkie okno na oścież i wdrapałam się na parapet. Słońce poraziło blaskiem moje oczy, na co się skrzywiłam. Lekki wiaterek, delikatnie rozwiewał moje jasne włosy i aksamitnie otulał moją twarz. Z mojego pokoju rozciągał się piękny widok. Panorama Londynu na wyciągnięcie ręki. Mój własny obraz, moja własna, osobista chwila.
 Niepewnie spojrzałam w dół. Niestety mam lęk wysokości. Setki przechodniów, jak mrówki przedzierały się przez uliczki miasta. Każdy miał własny cel, własną historię. Martwi mnie fakt, że tylko nieliczni potrafią dostrzec piękno dzisiejszego świata. Każdy dąży do sztucznego szczęścia. Czemu sztucznego? Ponieważ, prawdziwe jest zawarte w najdrobniejszych detalach. Co się stało z ludźmi, których uszczęśliwiał dotyk ukochanej osoby? Teraz uśmiechnęli by się, jakby z dotykiem dostali funta. Śmieszne a zaraz tragiczne. 
 W dzisiejszym świecie, odchodzą w zapomnienie słowa, takie jak dobro, uśmiech, czułość, miłość. Ale co ja mogę wiedzieć? Jestem przecież tylko małą, smarkatą czternastolatką, która nie ma prawa głosu. Choć, może coś w tym jest? Wszystko przede mną. 
 Nie mam przyjaciół. Najbliższa osoba, to moja siostra, która i tak mnie nie docenia. Pomimo, że wie co czuję, nie bierze mnie na poważnie. Przyzwyczaiłam się. Rodzice? Nic o mnie nie wiedzą. Dla nich zatrzymałam się na pięciu latkach. Nie znają moich ambicji, moich możliwości. Nie znają mnie. 
 Ale nie myślcie, że jestem jakąś drętwą idiotką, która za wszelką cenę chcę pokazać, że jest dorosła. Mam marzenia, jak każdy. Chciałabym poczuć się doceniona. Chciałabym aby ktoś się o mnie troszczył. Chciałabym poczuć się kochana. Chciałabym uszczęśliwić drugą osobę, swoim uśmiechem. Chciałabym. Ale podobno chcieć a móc, to dwie różne rzeczy. 
 Nie żyję rzeczywistością. W moich myślach mam swój własny, idealny świat. Świat w którym marzenia się spełniają, a wszystkie moje pragnienia zostają zaspokojone. Wiem, że kiedyś mnie to zgubi, ale próbuję czerpać korzyści z każdej chwili. 
 Usłyszałam pierwsze nuty Live While We're Young. Przez moją siostrzyczkę, znam ich imiona, życiorys, piosenki i jej fantazje o Niall'u. Przeraża mnie ta dziewczyna. Ciągle powtarza, że jest na diecie miłosnej ale jak by tylko była możliwość ślubu z tym blondynem, to nie wahała by się ani sekundy. Jeśli wszystkie fanki zachowują się tak jak ona, to ja dziękuje Bogu, że mnie to nie dotknęło. Jak mówiłam, nie lubię być w centrum uwagi, a przez ten idiotyzm, to ludzie palcami by mnie wytykali. Tak właściwie, im to nie przeszkadza? 
 Zeszłam z parapetu i zamknęłam okno. Rzuciłam się na moje wielkie, brązowe łóżko i przyłożyłam sobie dwie poduszki do uszu. Cisza, to najpiękniejsza muzyka. Uświadomcie to sobie. 
 Zamknęłam powieki i wróciłam do mojego świata. Do lepszego świata.


~*~
Miałam nie dodawać, ale jednak dodałam :D 
Szczerze, nie miałam żadnego pomysłu jak ich by tu poznać. Mam pomysł ogólny ale nie mam dopracowanych szczegółów. Jednak mam nadzieję, że komuś się spodoba. 
Kocham Was
~Andżelika